Komentarze: 4
Nie chce mi się pisać, wybaczcie... jeśli w ogóle ktoś to czyta. Ja robie odpoczynek... za dużo myśli nie umiem ich określić. Idę spać dobranoc...
Nie chce mi się pisać, wybaczcie... jeśli w ogóle ktoś to czyta. Ja robie odpoczynek... za dużo myśli nie umiem ich określić. Idę spać dobranoc...
No wlaśnie zacznę od początku. Przed wczoraj mialam się spotkać z tym kolegą na Paprocanach w Tychach jednak on nie dotarl (teraz może tylko żalować :p ). Zaraz obok bramy glównej bylo pole namiotowe, gdzie przed jednym z namiotów siedzial Piotrek (mój byly) ze znajomymi. Od razu się tam udalam. Tymi znajomymi byl Krzysiek (ksywa Hoffman) i jego siostra. Piotrek z Anią sobie gdzieś poszli, a ja zostalam z Hofim i rozmawialiśmy, super nam się gadalo. Potem byl taki moment, a raczej takie pól godziny, kiedy bez przerwy patrzeliśmy sobie w oczy... To bylo coś niesamowitego, leżeliśmy na kalimacie i tak nic nie mówiąc, patrzeliśmy się na siebie :) Od tamtego momentu caly czas bylam z Krzyśkiem, razem wszędzie chodziliśmy itd. Mialam zostać spać pod namiotami, jednak plan nie wypalil - starzy. Ale to nic wrócilam i tak baaardzo późno, a dnia następnego od razu rano znów tam przyjechalam. Ten dzień w ogóle byl suuuper. Poszliśmy w czwórkę na lajby. Nie dość, że dostaliśmy straasznie usyfioną lódkę i musieliśmy sobie ją wyczyścić. To jak już wyplyneliśmy na jezioro, nagle coś strzelilo i maszt się przewrócil. Totalna porażka.... Gdybym siedziala bardziej na środku to dostalabym nim w glowę, pewnie już by mnie tu nie bylo, Piotrek dostal po ramieniu, a Krzysiek po plecach, na szczęście nikomu nic się nie stalo. Od razu jacyś ludzie docholowali nas do tego niby portu i ja z Hofim poszlam. Oni wszystko naprawili i Piotrek z siostrą Krzyśka zostali, ale to byl mój pierwszy raz i muszę przyznać strasznie się wystraszylam. Nie dość, że ten pierwszy raz zaczęlam od czyszczenia lajby, to skończyl się totalną porażka... No cóż życie. W sumie potem caly czas bylam z Krzysiem i spotkalam kilku znajomych. Bylo naprawdę fajnie, naprawdę bardzo mi się podobalo. Koniec narzekania :) Dobrze się bawilam i nie myślalam o tym glupich problemach. Ale teraz znów jest inaczej... Wszystko się tak glupio przeplata, te dobre chwile z tymi zlymi.
Dziś moja mama wrócila z zakupów i nagle na caly glos powiedziala (do mnie i do taty): Wiecie co wam powiem! A ja wyskoczylam z pokoju i pytam co? A ona ciocia H. nie żyje (nie jest moją ciocią, ale chrzestną, zawsze tak na nią mówilam). Nagle poczulam, że mi slabo i nogi mi się uginają, usiadlam na podlodze i lzy same zaczely mi splywać po twarzy. Wciąż nie mogę sobie uświadomić, że moja ukochana, najlepsza na świecie ciocia nie żyje. Zostawila malą dziesięcio letnią córkę z ojcem alkoholikiem. Mala jeszcze nic nie wie, a jej siostra nie wie jak jej to powiedzieć. Nikt nie wie... żeby I. (siostra malej) mogla zatrzymać A., uplynie sporo czasu i tylko poprzez drogę sądową. Jakie to smutne, tak mi żal tej malej. Za 4 dni mialy być jej urodziny... mialam jeszcze przed nimi ją odwiedzić... ;( Moja mama chodzi teraz caly czas zdolowana, nie dziwie jej się, to byla jej najlepsza przyjaciólka, praktycznie cale życie razem spędzily. Zawsze sobie pomagaly. O jeju, ale mi glupio, nie wiem co mam ze sobą zrobić i jak mamę pocieszyć. Sama siebie nie potrafię pocieszyć. Smutno mi...
I w sumie to tyle co się wyadrzylo. Caly czas siedze na kompie i robie wszystko i nic. Weszlam na irca na kanal naszego miasta i zaczelam z pewnym kolesiem rozmawiać. Okazalo się, że byl też na paprocanach i w tym samym czasie byl, jak nam ten masz spadl. I w sumie wiemy kim jesteśmy. Należy tam do klubu i powiedzial, że jak ktoś wypożycza lódkę to zawsze dają tą najgorszą i jeśli kiedyś będę chciala poplywać, to mam mu powiedzieć, to wtedy poplywam za darmo i na porządnej lódce. Milo z jego strony :) Idę trochę poczytać i nie myśleć.
Przeżylam coś niesamowitego :) bylo suuuuper jutro napisze dokladniej dziś idę spać. (chyba milość od pierwszego wejrzenia - choć nigdy w coś takiego nie wierzylam). MAM ZAJEBISTY HUMOR I ZADNE PROBLEMY MNIE NIE INTERESUJA
Koniec użalania się nad sobą... Koniec wszystkiego... Mam już tego dość... Nie spalam calą noc, od wczoraj wieczorem nic nie jem, a jak spojrze na jedzenie robi mi się nie dobrze. Jest mi slabo.... I jak się z tym czuję... oczywiście, że zajebiście. Nienawidzę nie wyjaśnionych spraw. Nienawidzę niezdecydowania... Już wiem czego chcę i nie dam sobie w kasze dmuchać. Zresztą ja zawsze wiedzialam czego chcę, tylko jak do tego dojść? Już wiem... niech się dzieje co chcę. Ja się użalać nad sobą nie będę. Jedno wielkie gówno... i tyle... Jedyne co to znam swoje wady i je zmienie... Powoli ale je zmienie... Wyszlam z tego jednego wielkiego gówna kiedyś to i teraz sobie poradzę! Ale co tam... Dziś jadę z kumplem na Port Pieśni Pracy. Kumpel jest z Bytomia i szczerze jeszcze go nigdy nie widzialam, tylko tyle co ze zdjęcia. Hę, ale w sumie fajnie :) Ciesze się coś nowego. I w ogóle znalazlam rozwiązanie na jeden z moich problemów. Już mi to jedno co się stanie. To jak z tymi upadkami... Kiedyś napisalam: "Nie chcę udawać że jestem szczęśliwa, nie chcę nic na siłę. Nie chce sobie tego wmawiać. Potem nie miną dwa dni i znów wszystko się pierdoli. To jest jak upadek z jakiegoś wielkiego wierzowca. " Hmm Snath napisal: "Kiedyś przytoczyłaś fragment "Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam..." P. Coelho. Fajny romansik, który niesie ze sobą również ważne treści;) Przypomniały mi się pewne słowa kiedy przeczytałem twoje zdanie:"To jest jak upadek z jakiegoś wielkiego wierzowca" Coelho mówi coś w stylu: Upadki bolą tak samo, niezależnie czy spadniemy z pierwszego piętra czy z ostatniego... Dlatego warto mierzyć i sięgać marzeń tam na górze... nawet jesli upadki bolą... Tak mi sie teraz przypomnialo... pozdrawiam..." Waśnie... chyba wystarczy... Spadam
No i mi troszkę przeszlo, ale naprawdę tylko troszkę :( Wyjaśnila się pewna sprawa, która mnie bardzo męczyla, ale za to doszly nowe problemy. Nawet nie chce mi się o tym pisać. Jedyne co mnie dziś pocieszylo, to to, że mam na wrzesień prace w pewnej znanej firmie ubezpieczeniowej i mogę troszkę dużo kasy zarobić. Jest to praca na chwilkę, ale cieszę się bardzo, bo pieniądze teraz mi się bardzo przydadzą :) Niestety nie rozwiąże to moich dzisiejszych klopotów... Chociaż ktoś pomógl mi na to spojrzeć z tej drugiej strony. Niestety jak się jedna rzecz zepsuje, to potem wszystko się wali :( Tak mi smutno, że nie mam teraz nikogo przy sobie, że nie mam się do kogo przytulić i komu się wyplakać... A ta osoba jest tak bardzo daleko :( (nie mam na myśli Darka, ale o nim nie będę tu pisać). Napisalam znów wiersz!! Udalo mi się!! Staram się wrócić do tego ladu co byl kiedyś. W końcu trzeba się pozbierać... ehhh tylko czemu to takie trudne? Muszę nauczyć się na nowo radzić sobie sama ze sobą.
Kołysz mnie dźwiękiem, który koi ból
Brzmieniem lekkim, jak obłok płynący
Po niebie wśród gwiazd jasnych,
Co swoim blaskiem ogarną trwogę
Czuję ją!
Zostawia ślad w glinie, która moim ciałem
- Choć twarda jest krucha jak szkło
Czuję ją!
Zabiera gdzieś tchnienie, odcina tlen
Pomóż mi pojąć pustkę
Wewnątrz głazów o kształtach rozmytych
Czas to sprawił, że moje oczy spowił chłód
Już nie widzę barw
On otchłanią jest tysiąca snów
On sprawia, że płaczę
Czuję go!
Znów daje mi znak