Komentarze: 7
Poślizgłam się, upadłam i nie potrafię się podnieść... Jeden upadek a tyle bólu. Jedyne co w tej chwili czuję to ciepłe, spływające łzy po mojej twarzy. Jest jak było i chyba już zawsze będzie. A może będzie dobrze, a może! Może ma za dużo możliwości. Ehhh Basia przestań, sama wiesz jak jest! Moze jak bym wiedziala... to by bylo dobrze...może poznałabym drogę, która mam podążać... Wiem jakie jest życie. My to wiemy, to wszystko, ale nie przyjmujemy do siebie, nie dopuszczamy. Tak nie dopuszczamy!! Życie jest pojebane!!
Epitafium.
Patrząc w lustro smutku
Widząc swoje martwe oczy
Skryte przed światłem
Pośród posągów bóstw zapomnianych
Tańcząc pośród cieni
Minionych lat wspomnień
Tysiąc barw szarości
Utraconych kolorów blask
Przejdź na drugą stronę
Tam odnajdziesz swoją śmierć
Ukojenia pokusę tak dawno wymarzoną.
Żywiołom Spętanym.
Niespokojny rozszumiały żywioł
Każe płonąć, przygasać i tęsknić
Wśród dni krętych ile nowych klęsk nieść
Które z nagła wiatr złowieszczy przywiał
Dni się piętrzą, wzbierają i przeczą
Krajobrazom, które w głębi płoną
Nad szkarłatem, nad falą skłębioną
Suną z wolna ciemne chmury przeczuć
Dzwoni błękit za kratą gałęzi
Lecz od cieni pełzających czarno
Trudno ciężkie gałęzie odgarnąć
Ciężko słowa zbuntowane więzić.
Zamiast narzekać powinnam wybrać... podjąć jakiś wybór...zrobić coś... a nie ciągle narzekać... Ja sama się na to skazuję, żyjac jak żyje... ale chyba nie potrafię inaczej.
Rzeka istnień.
Płynąca rzeka
Gęsta czerwona woda
Muł na dnie
Szlam zabija okruchy życia
Wpływa do oceanu
Wielka niewiadoma
Pulsująca czerwień
Cierpienie
Ból
Głębia błękitu
Marzenia
Nieosiągalne, nieotrzymane
Czerń, ziemia
Okrywająca nasze ciała
Kolory egzystencji
Ocean doznań
Zawieszony w próżni
Wszystko ma swoje apogeum
A potem zanika
Spływa do oceanu
Jak płynąca rzeka
Jak nasze życie...
Nie chcę udawać że jestem szczęśliwa, nie chcę nic na siłę. Nie chce sobie tego wmawiać. Potem nie miną dwa dni i znów wszystko się pierdoli. To jest jak upadek z jakiegoś wielkiego wierzowca. Kiedyś byłam szczęśliwa, ale moje szczęście odeszło jak sny odchodzą po nocy. Pozostaje już tylko żywe wspomnienie. Kóre pali mocniej niż tysiąc płomieni. Spala od środka. Jestem własnym potknięciem i najgorsze jest to, że ja to widzę. Ja chyba w ogóle nie potrafię żyć. Potrafię rozmawiać tylko o smutnych rzeczach. Niee moja droga prowadzi w dół, dopóki mnie ktoś nie chwyci... będę spadać tak długo aż nie uderze o ziemie i wszystko się skończy. Piotrusiu bardzo cię kocham i ty właśnie trzymasz mnie tak za rękę! Mocno ściskasz, utrzymujesz!!